Na początku wskażmy, czym jest owo wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału (w skrócie „wbkk”). Jak sama nazwa wskazuje, takie wynagrodzenie może być należne podmiotowi, którego środkami pieniężnymi dysponuje inny podmiot (a więc nie tylko je posiada, ale także może nimi obracać w celu pomnożenia). Bezumowne – oznacza sytuację, gdy podmiot posiadający środki dysponuje nimi bez podstawy prawnej (a więc np. nie na podstawie jakiejkolwiek umowy).
Przenosząc to na grunt procesu frankowego w przypadku, gdy umowa kredytu frankowego jest nieważna, to wówczas przestaje obowiązywać w obrocie prawnym od samego początku (czyli jest to stan, w którym hipotetycznie uznajemy, że ona nigdy nie istniała) ale pomiędzy stronami doszło do transferu pieniędzy, w wyniku których kredytobiorca otrzymał pieniądze na realizację określonego celu a następnie zwracał bankowi w częściach.
Wobec tego Banki uznały, że skoro umowa jest nieważna a kredytobiorca dysponował pieniędzmi (i teoretycznie mógł nimi obracać), to bankowi należy się wynagrodzenie za czas, w którym był pozbawiony tych środków i sam nie mógł „na nich zarabiać”. Banki w różny sposób wyliczają swoją hipotetyczną szkodę i rzekomą korzyść kredytobiorców. Jedne uznają, że należy wziąć pod uwagę oprocentowanie, jakie banki w chwili zawierania umowy stosowały do kredytów złotowych (gdyż faktyczną walutą, jaką otrzymywał frankowicz były polskie złote), inne wykazują tę korzyść kredytobiorcy jako wzrost wartości nieruchomości, jaką kredytobiorca kupił za środki od Banku.
W rezultacie banki żądały od kredytobiorców, nie tylko zwrotu kwoty faktycznie przekazanych środków, ale powiększają swoje żądanie o wartość między 1/3 a połową tego kapitału.
Jak na to zapatrują się sądy polskie i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej?
I tu możemy uspokoić wszystkich frankowiczów, gdyż co do zasady (nie możemy wykluczyć, że jakiś sąd w Polsce będzie innego zdania) żądanie banku jest niezasadne.
Przede wszystkim dlatego, że skoro to bank był stroną, która zachowała się wobec frankowicza – konsumenta nieuczciwie, narzucając mu w umowie kredytu postanowienia niedozwolone, to powinien ponieść za to dotkliwą karę, aby już nigdy nie miał pokusy na podobne nieuczciwe działanie. I nie tylko on – ale także inne podmioty. Taka jest istota i cel Dyrektywy unijnej 93/13 (DYREKTYWA RADY 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich) tzw. cel odstraszający, która roztacza nad konsumentem szeroki parasol ochronny, zobowiązując przedsiębiorcę do szczególnych obowiązków względem konsumenta i regulując specjalne sankcje za naruszenie tych obowiązków.
W przeciwnym razie zatem, gdyby bank miał prawo żądać nie tylko zwrotu kapitału, ale też i dalszych kwot (np. wbkk), a więc zysku, jaki de facto utracił, w wyniku zastosowania ochrony którą daje Dyrektywa 93/13, nie miałby żadnego realnego „bata nad głową”(nie mogę znaleźć sensownego zamiennika) aby zaprzestać nieuczciwych działań.
Zgodnie z regułą, wywodzącą się z prawa rzymskiego w brzmieniu: „nemo potest commodum capere de iniuria sua propria” – „nikt nie może czerpać korzyści z własnego bezprawia”.
Na marginesie można wskazać, że nawet gdyby jakikolwiek sąd uznał inaczej, to konsumentowi tym bardziej przysługiwałoby prawo do żądania analogicznego wynagrodzenia od banku za korzystanie ze środków, jakie kredytobiorca wpłacał mu w dotychczasowym okresie w postaci rat.
Chcesz odzyskać swoje należności od banku? Zapraszamy do kontaktu! Odpowiemy na wszystkie Twoje pytania i pomożemy wygrać sprawę z bankiem! Napisz do nas: biuro@kancelaria-ethica.pl